LIPIE ŚLĄSKIE

(niemieckie: Gut Lipie)

 

Kopalnia odkrywkowa iłu cegielni „Lipie Śląskie”

 

Widok odkrywka cegielni.
Stan 7 lipca 2005 roku.

W tym dniu odkryłem tutaj szczątki
PIERWSZYCH POLSKICH DINOZAURÓW
Patrz artykuł:
Wielkie odkrycie”.

 

Widok na wnętrze i fragment północnej ściany odkrywki.
Stan z 14 kwietnia 2006 roku.

 

Fragment potężnego, uwęglonego pnia drzewa.
Stan z 14 kwietnia 2006 roku.

 

Fragment  żebra dinozaura.
Stan z 14 kwietnia 2006 roku.

 

Fragmenty żebra dinozaura.
Stan z 14 kwietnia 2006 roku.

 

Fragment kości piszczelowej dinozaura.
Stan z 14 kwietnia 2006 roku.

 

Fragment północnej ściany odkrywki.
Stan z 14 kwietnia 2006 roku.

 

Zbliżenie fragmentu północnej ściany odkrywki. Od góry zalegają:
- warstwa białych wapieni z rzadkimi kryształkami pirytu,
- warstwa zielonawych iłów z drewnem i konkrecjami pirytu,
- warstwa szarych iłów z drewnem i konkrecjami krzemiennymi.
Stan z 14 kwietnia 2006 roku.

 

Drobno warstwowane wapienie triasu.
Stan z 14 kwietnia 2006 roku.

 

Warstwa iłów z fragmentami drewna i konkrecjami krzemiennymi.
Stan z 14 kwietnia 2006 roku.

 

Konkrecja krzemienna w ile.
Stan z 14 kwietnia 2006 roku.

 

Widok na wnętrze i północno-wschodni narożnik odkrywki.
Stan z 14 kwietnia 2006 roku.

 

Odsłonięcie we wnętrzu odkrywki.
Widoczna warstwa wapieni (u góry) i iłów (poniżej).
Stan z 14 kwietnia 2006 roku.

 

Zbliżenie na północno-wschodni narożnik odkrywki.
Stan z 14 kwietnia 2006 roku.

 

Widok na wnętrze i fragment wschodniej ściany odkrywki.
Stan z 14 kwietnia 2006 roku.

 

.

WIELKIE ODKRYCIE!!!

Pierwsze polskie dinozaury
w naszym Muzeum!

Nieautoryzowany wywiad z odkrywcą.

 

            Już wiadomo! Nareszcie mamy nasze rodzime dinozaury! To wielkie odkrycie zawdzięczamy kolekcjonerowi amatorowi Panu Robertowi Borzęckiemu z Warszawy. Jak to zwykle bywa o wszystkim zadecydował zwykły przypadek. Ale oddajmy głos odkrywcy.

             ...Tak się jakoś złożyło, że od kilku lat przynajmniej kilka razy w roku jeżdżę z Warszawy do Nowej Rudy i z powrotem. Wielokrotnie przy tym przejeżdżam koło położonej na przedmieściach Lublińca niewielkiej cegielni w Lipiu Śląskim (Lisowicach). Z drogi widać fragment odkrywki i pracujące tam koparki, więc wiedziałem, że cegielnia jest czynna. Pewnie nie zawracał bym sobie nią głowy gdyby nie fakt że leży ona zaledwie 40 kilometrów od Krasiejowa w którym kilka lat wcześniej odkryto złoże kości triasowych gadów i płazów. Z wydanego w 1964 roku przez Centralny Urząd Geologii opracowania o nieco przydługiej nazwie Rejestr prac i materiałów rękopiśmiennych z zakresu geologii Polski w archiwach Instytutu Geologicznego do 1957 roku oraz dokumentacji geologicznych złóż kopalin użytecznych w Polsce w Centralnym Archiwum Dokumentacji Geologicznej 1951-1960” wiedziałem że eksploatowane w cegielni w Lipiu Śląskim iły również są wieku triasowego. Mimo to jakoś nie byłem w stanie zmobilizować się, aby tam zajrzeć...”

            „...Pamiętam ten dzień doskonale. To był 7 lipca 2005 roku. Z Nowej Rudy wyjechałem dość wcześnie i już koło południa znalazłem się w pobliżu Lublińca. Miałem jeszcze sporo czasu i czas ten postanowiłem owocnie spożytkować. Pierwszym miejscem, jakie mi przyszło wtedy na myśl była owa niewielka cegielnia pod Lublińcem. Powiedziałem o tym współtowarzyszom w podróży Arkowi Giemzie z Miedzianki i jego synowi Mateuszowi oraz Staszkowi Piotrowskiemu z Chęcin. Argument że przy odrobinie szczęścia możemy tam natrafić na podobne osady jakie występują w Krasiejowie sprawiły że nie zgłosili sprzeciwu. Mieliśmy się jednak tylko szybko rozejrzeć i ruszyć dalej pod Częstochowę gdzie dopiero moi współtowarzysze liczyli na konkretne okazy ze znanych im lokalizacji...”

Odkrywka okazała się jednak niezwykle ciekawa. W pierwszym rzędzie rzuciły mi się w oczy liczne kawałki drewna. Były różnej wielkości, od niewielkich ułamków aż do dwa metry długich i pół metra szerokich pni. Z wyglądu bardzo przypominały gagat. Pomyślałem, że zapewne mam do czynienia z osadami hettangu (wczesna jura - około 200-196 milionów lat) z którymi miałem już styczność w odkrywce kopalni Włodzimierz pod Ożarowem. Jeżeli był by to rzeczywiście gagat to wokół mnie leżał majątek. Niestety nie był, ale o tym dowiedziałem się dopiero po paru tygodniach.

Kolejną rzeczą, która zwróciła moją uwagę i przyznaję wzbudziła już pewne zainteresowanie był piryt. Narastał on na niektórych kawałkach drewna, ale też tworzył samodzielne konkrecje w ile. Nie był to jednak byle jaki piryt. Wiele konkrecji miało świeżą złocistą barwę a występujące na ich powierzchniach sześcienne kryształki osiągały wielkość do jednego centymetra. Podobne kryształki tworzyły również szczoteczki na powierzchniach przewarstwiających się z iłami wapieni. Niestety większe kryształki pirytu były na ogół zbyt słabo związane z wapiennym podłożem i przy myciu najczęściej odpadały. Kilka szczoteczek udało mi się jednak uratować.

 

Zainteresowały mnie również same wapienie. Na wielu płytach widoczne były ślady falowania a na niektórych również ślady wysychania osadu. Świadczyło to dobitnie, że zbiornik, w którym osadzały się te utwory okresowo wysychał. Mając cały czas w pamięci analogię do odkrywki pod Ożarowem postanowiłem sprawdzić czy przypadkiem również i tu nie ma jakiś tropów dinozaurów. Wszcząłem intensywne poszukiwania, ale niestety z negatywnym skutkiem. Jestem jednak przekonany, że istnienie takich tropów jest tu bardzo prawdopodobne a mnie po prostu zabrakło szczęścia (rzeczywiście później znaleziono jeden trop).

Po niepowodzeniu w poszukiwaniach tropów wróciłem do zbierania pirytu oraz co ciekawszych kawałków drewna. I wtedy zwróciłem uwagę na trzy małe fragmenty. Z wyglądu przypominały inne kawałki drewna (miały czarną barwę i lekko zbrużdżoną powierzchnię), były jednak znacznie cięższe. Miały też wyraźną budowę gąbczastą charakterystyczną dla kości. Czyżbym miał aż tak niesamowite szczęście? Mimo iż liczyłem na takie znalezisko wydało mi się to tak nieprawdopodobne że w pewnym momencie zacząłem wątpić czy to rzeczywiście są kości. Były puste w środku. Wprawdzie takie kości mają zwierzęta stałocieplne (saki, ptaki i pewne grupy dinozaurów) ale przecież niektóre rośliny np. skrzypy także miały puste w środku pnie. Może to zatem były tyko jakieś inaczej sfosylizowane gałązki. Nie byłem w stanie rozstrzygnąć tej kwestii więc na razie postanowiłem nie zaprzątać sobie tym głowy.

W pobliżu znalazłem jeszcze dość duże muszle małżów. Były trochę strzaskane, ale na ogół trzymały się cało. Ucieszyłem się z tego znaleziska gdyż pomyślałem, że być może w przyszłości uda mi się na ich podstawie ustalić dokładny wiek moich okazów.

 

Na tym zakończyłem penetrację odkrywki. Spędziłem na niej ponad trzy godziny ale byłem zadowolony ze znalezisk.  Opuszczałem teren cegielni z nieodpartą myślą, że muszę tu jeszcze wrócić...”

          „...Minęło kilka miesięcy. Pewnego listopadowego dnia postanowiłem zrobić porządek z jeszcze nie skatalogowanymi okazami. Wśród nich znajdowały się również i te z cegielni. Z pirytami nie było problemów. Co miało odpaść odpadło reszta trzymała się dobrze i po umyciu trafiła do kolekcji. Rzekomy gagat przedstawiał się natomiast żałośnie. Drewno okazało się zbyt słabo zbituminizowane. Wysychając pokrywało się całą siateczką spękań i przy wyjmowaniu z torebek rozpadało w rękach. Już miałem wyrzucić całość do kosza, kiedy przypomniałem sobie o tych trzech niby „kostkach”. Ucieszyłem się gdy zobaczyłem że pozostały całe. Czyżby to zatem naprawdę były kości. Chyba tak ale czyje. Oględziny pod mikroskopem nie rozjaśniły sprawy. A że nie lubię takich sytuacji postanowiłem to raz na zawsze wyjaśnić. Zrobiłem fotografie, napisałem odpowiedni tekst objaśniający i umieściłem to wszystko w witrynie www.paleontologia.pl. Dostałem kilka maili. Część internautów twierdziła, że są to jednak jakieś pniaki, część, że być może kości, ale bardzo problematyczne. Tylko jeden mail był konkretny. Pochodził od Tomka Suleja pracownika Instytutu Paleobiologii PAN. Jego zdaniem były to kości i chciał je obejrzeć. Pomyślałem, że skoro kompetentny człowiek chce oglądać moje znalezisko to, kto lepiej niż on będzie mi w stanie powiedzieć, co to właściwie jest? Wybrałem się zatem do PANu. Tomkowi wystarczył jeden rzut oka żeby definitywnie stwierdzić, że są to kości. Nie był jednak pewien czy gadów czy płazów. Istniały również wątpliwości odnośnie wieku stanowiska. Jego zdaniem raczej na pewno nie był to hettang, ale coś młodszego. Może późna jura gdyż osady tego właśnie wieku przeważały w okolicach Częstochowy. Sprawę miała rozwiązać wizja lokalna. Na razie więc, niewiele się dowiedziałem ale jak to się mówi:

„KOŚCI ZOSTAŁY RZUCONE”

    

         

W wizji lokalnej Tomka i Grzegorza Niedźwiedzkiego nie uczestniczyłem, chociaż byłem na nią zaproszony. Miałem jednak wtedy dużo zamówień na lekcje muzealne i przez cały czas przebywałem w Nowej Rudzie...”

            ...Przez następnych dwanaście miesięcy wiele się wydarzyło. W cegielni przeprowadzono kilka akcji wykopkowych które zaowocowały bardzo interesującymi znaleziskami. W niektórych z tych akcji uczestniczyłem osobiście, ale tym razem już wszystkie kości szły do Instytutu Paleobiologii. Trochę mi było szkoda, że nie trafią do mojej kolekcji, ale czego się nie robi dla nauki? Cały czas trwały również badania w Warszawie. Tomek na bieżąco informował mnie o wynikach, ale jak to rasowy naukowiec nie chciał snuć jakichkolwiek przypuszczeń. Po zakończeniu sezonu postanowiłem ponownie spotkać się z Tomkiem. Tym razem liczyłem już na jakieś konkrety i nie pomyliłem się. Po pierwsze znalezione przeze nie skamieniałości są różnorakiego rodzaju. Należą one m. in. do gadów ssakokształtnych (pierwsze takie stanowisko w Europie!!!), gadów naczelnych (w tym być może również dinozaurów!!!), płazów tarczogłowych i ryb dwudysznych. Po drugie wiek osadów - późny trias a dokładnie wczesny retyk (ok. 204 miliony lat) a więc pomyliłem się zaledwie o 4 mln. lat. Wszystkie te informacje zrobiły na mnie duże wrażenie. Byłem oszołomiony i nie wiedziałem, co powiedzieć. Wybąkałem tylko, że bardzo się cieszę, że to dla mnie wielka satysfakcja, że mogłem pomódz naukowcom, że to dobrze, że przyczyniłem się do tego odkrycia itp. Chyba trochę dziwnie to brzmiało gdyż Tomek zaczął mnie zapewniać, że mój udział w odkryciu nie zostanie pominięty. Nie o to mi jednak chodziło.  Od początku bowiem w moim umyśle tliła się pewna uporczywa myśl. W pewnym więc momencie spytałem Tomka wprost:

- Słuchaj. Mówisz, że w tych znalezionych przez nas kościach mogą być dinozaury. Jak to zatem ma się do innych szczątków Polskich dinozaurów? Nie pogniewam się jeśli będą najstarsze.

Odpowiedź Tomka była bardzo lakoniczna:

- No wiesz Robert. Te byłyby na pewno najstarsze, bo  jedyne, jakie do tej pory znaleziono. Dotychczas znajdowano tylko tropy.

Muszę przyznać, że waga tej informacji dotarła do mnie z dużym opóźnieniem. Nastąpiło to dopiero wtedy gdy jadąc autobusem do domu jeszcze raz analizowałem uzyskane od Tomka informacje. Kolejne myśli rodziły mi się wtedy w tempie wręcz błyskawicznym. I ciągle coś mi nie pasowało. Bo co tu jest właściwie najważniejsze? Znalazłem kości to fakt. Płazy i ryby to nic wielkiego. Gady w tym gady ssakokształtne. Niewiele o nich wiedziałem. Pierwsze takie znalezisko Europie! No to mamy jakąś sensację. Może nawet na skalę europejską. W każdym razie będzie się czym pochwalić. Co jeszcze? Są także kości należące być może do dinozaurów. Bardzo stare, ale nie najstarsze. To zatem żadna sensacja. W różnych częściach Świata znaleziono już tysiące kości dinozaurów. Coś tu jest jednak nie tak. Jeszcze raz. Może te kości nie są najstarsze na świecie, ale na pewno są najstarsze w Polsce. A dlaczego są najstarsze? Bo innych nikt wcześniej nie znalazł. Skoro zatem ja znalazłem je jako pierwszy, to znaczy, że... Ale ze mnie dureń. To znaczy, że jestem:

ODKRYWCĄ POLSKICH DINOZAURÓW!!!

I to jest jedna z największych ironii mojego losu. Dwadzieścia siedem lat zbieram minerały, a największy swój sukces odniosłem w paleontologii. Paranoja.

 

            W dniu 29 lipca 2008 roku w siedzibie Polskiej Akademii Nauk w Pałacu Staszica w Warszawie odbyła się brzemienna w skutki konferencja prasowa na której oficjalnie ogłoszono o odkryciu pierwszych w Polsce kości dinozaurów. Przekazane na konferencji informacje wywołały burzę w polskiej prasie, radiu i telewizji. Szerokim echem odbiły się również w internecie. Miło jest połechtać swoją ambicję a więc następnego dnia wziąłem się do przeglądania elektronicznych wersji naszych mediów. Czytałem, czytałem i coraz bardziej otwierały mi się oczy ze zdziwienia. Otóż z licznych publikacji dowiedziałem się że odkrywcami kości pierwszego polskiego dinozaura są przede wszystkim paleontolodzy z zespołu profesora Dzika.  Niektóre chyba lepiej poinformowane” periodyki podały że rok temu znalazł je student geologii. Swój udział mieli mieć w tym również pracownicy cegielni którzy ponoć już dwadzieścia temu znaleźli jakieś kości ale nikt się nimi wtedy nie zainteresował. W największe osłupienie wprawił mnie jednak filmik zrealizowany przez tzw. Projekt Gobi a więc zaangażowanych w badania w Lipiu pracowników PAN-u. Wynikało z niego że pierwszą kość dinozaura znalazł tam w 2007 roku jakiś... dwunastoletni chłopiec. Co ciekawe miało to miejsce w trakcie trwających już od ponad roku wykopalisk. Tylko niektóre media wymieniły moje nazwisko (patrz niżej). No cóż. Po raz kolejny potwierdziła się zasada że sukces ma wielu ojców. Zastanawia mnie jednak fakt komu tak bardzo zależy aby zdyskredytować mnie jako odkrywcę.

            Odkrycie w Lipiu Śląskim przyniosło nieoczekiwane skutki dla światowej paleontologii.

P.S. W 2011 roku mój dinozaur uzyskał w końcu swoje imię. Naukowcy z Zakładu Paleozoologii PAN w Warszawie nazwali go … „Smokiem wawelskim”. No cóż… Kierownik grupy jest z Krakowa. Ale skoro tacy poważni naukowcy postanowili się w taki sposób ośmieszyć się i to biorąc pod uwagę wartość odkrycia na arenie międzynarodowej to co ja mogę zrobić.

 TAKIE JEST PRAWO „ODKRYWCÓW”

 

.

WIELKIE ODKRYCIE!!!

i co z tego wynika

 

            No to mamy pierwszego rodzimego dinozaura. Na razie nie ma jeszcze oficjalnej nazwy. Jest po prostu nazywamy Smokiem z Lisowic. Po łacinie było by to Dragonosaurus lisowiensis. Mógł by się wprawdzie nazywać  Dragonosaurus borzecki od nazwiska odkrywcy ale naukowcy słusznie stwierdzili że nasz pierwszy dinozaur powinien mieć jakąś narodową nazwę. Może następny uhonoruje odkrywcę.

            Odkrycie pierwszego rodzimego dinozaura ma niewątpliwie duże znaczenie dla Polskiej paleontologii ale na reszcie świata naukowego  nie powinno było zrobić większego wrażenia. Ot kolejny z tysięcy szkieletów. A jednak... Nasz dinozaur jest wyjątkowy. Dlaczego. Po pierwsze dlatego że nikt się go tu nie spodziewał a jeżeli już to nie takiego. Ale po kolei.
W tej historii największe znaczenie mają daty więc proszę wszystkich czytelników aby zwrócili na nie baczną uwagę.

            Nasza historia zaczyna się jakieś 228 milionów lat temu. Na ziemi królują gady ssakokształtne. Największe z nich osiągają nawet 3 metry długości. Wtedy pojawiają się pierwsze dinozaury. Są jeszcze bardzo małe (wielkości indyka) ale za to bardzo zwinne i dość inteligentne. Zdominowane jednak przez inne znacznie większe od nich gady nie mają szans rozwoju. Sytuacja zmienia się nagle jakieś 225 milionów lat temu gdy w Ziemię uderza duże ciało kosmiczne. Na powierzchni Ziemi znaleziono nawet powstały w wyniku tego  zderzenia krater. Potężna katastrofa o ogólnoświatowym zasięgu powoduje wyginięcie wszystkich większych zwierząt w tym również gadów ssakokształtnych. Przetrwają tylko mniejsze kręgowce a w śród nich dinozaury. Teraz mają one nieograniczoną przestrzeń do zagospodarowania i praktycznie żadnych wrogów. Oczywiście zaraz z tego skorzystały.
Praktycznie całkowity brak wrogów zewnętrznych sprawił że dinozaury obejmując władzę nad Światem konkurowały tylko między sobą. W walce o przetrwanie różnicowały się zapełniając kolejne nisze ekologiczne. Na tym jednak nie koniec. Roślinożercy broniąc się przed drapieżnikami powiększali swoje rozmiary. Drapieżniki nie pozostawały jednak w tyle. Aby móc polować na dużych roślinożerców również musiały rosnąć. Jakieś 200 milionów lat temu dinozaury miały już wielkość dużego psa (około 1,20 metra długości). Około 180 milionów lat temu osiągnęły długość 5 metrów a około 150 milionów lat temu niektóre przekształciły się w monstrualnych rozmiarów potwory.
Tak przynajmniej uważano do tej pory i zapewne paleontolodzy nadal tkwili by w przekonaniu że już w miarę dobrze wyjaśnili początki rozwoju dinozaurów gdyby nie... odkrycie w Lisowicach (Lipiu Śląskim). Niestety zniszczyło ono błogi spokój wielu naukowcom na całym Świecie. Co zatem tam odkryto...
Zanim to wyjaśnię najpierw trochę chronologii. Stanowisko w Lipiu Śląskim liczy około 205 milionów lat. Gady ssakokształtne miały wyginąć około 225 milionów lat tenu w wyniku katastrofy kosmicznej.  Dinozaury jednak tę katastrofę przetrwały i w tym okresie ich drapieżne odpowiedniki miały już osiągać wielkość dużego psa a zaledwie 25 milionów lat później stały się groźnymi  bestiami o wielkości około pięciu metrów.
Wszystko jasne jest tylko jeden problem. Otóż ku wielkiemu zaskoczeniu wszystkich paleontologów w Lipiu Śląskim wraz z kośćmi dinozaura znaleziono również szczątki gada ssakokształtnego a więc zwierzęcia które nie powinno istnieć na Ziemi już od dobrych 20 milionów lat. Mało tego. Okazał się on nie tylko najmłodszym znanym gadem ssakokształtnym na Świecie ale i największym. Miał... około 5 metrów długości!!!
Sam dinozaur też zaskoczył naukowców. W tym okresie powinien mieć już wielkość około 1,20 metra a miał zaledwie... 5 metrów długości. Według wcześniejszych poglądów takie rozmiary dinozaury powinny osiągnąć dopiero za jakieś... 25 milionów lat!!!

 

            Wniosek. To nie katastrofa kosmiczna spowodowała wyginięcie gadów ssakokształtnych a dinozaury. Teoria o wielkim wymieraniu pod koniec triasu z dnia na dzień legła w gruzach. Okazuje się że dinozaury były grupą zwierząt o bardzo dużym potencjale ewolucyjnym. Od początku swojego istnienia doskonale przystosowywały się do otaczającego je środowiska. Doczytało to szczególnie teropodów czyli grupy dinozaurów drapieżnych do których należą takie sławy jak tyranozaur, welociraptor i nasz „Smok”. Zapewne nie żywiły się one jak dotychczas myślano tylko owadami, rybami i jajami innych zwierząt ale przede wszystkim aktywnie polowały. Roślinożerne gady ssakokształtne chcąc uchronić się przed tymi drapieżcami próbowały zwiększać swoje rozmiary. Niestety przegrały wyścig z szybko ewoluującymi dinozaurami i pod koniec triasu zniknęły z areny dziejów. Wcale nie jest wykluczone że nasz Smok lub jego koledzy zjedli ostatniego z nich. W każdym bądź razie jego budowa i rozmiary z całą pewnością mu na to pozwalały.

 

Z OSTATNIEJ CHWILI !!!

        Nasz dinozaur ma już swoją nazwę. Zapewne jesteście ciekawi jak ona brzmi. Jak by nie patrzeć jest to pierwszy polski dinozaur  a więc zapewne Drakosaurus poloniae (smok polski). Niestety nie. A więc jako że został znaleziony na Śląsku to może Drakosaurus silesiae (smok śląski). Również nie. To może tak jak pierwotnie proponowano nazwano go od miejsca znalezienia w Lisowicach Drakosaurus Lisowiensis (smok z Lisowic). Znowu pudło. Naukowcy z Zakładu Paleobiologi PAN pod kierunkiem profesora Dzika który jak wiadomo pochodzi spod Krakowa postanowili nadać mu nazwę:

Smok wawelski

Pozostawiam to bez komentarza...

 

LITERATURA

X

 

Jeżeli chcesz szybko przejść do nadrzędnej strony kliknij poniższy interaktywny przycisk.

 

UWAGA!!! Jeżeli wykryjecie jakieś niezauważone przeze mnie błędy proszę o informację. Za wszelkie konstruktywne uwagi z góry serdecznie dziękuję.

 

W SUMIE OD ZAŁOŻENIA WITRYNY W 2005 ROKU ODWIEDZONO JĄ
JUŻ   RAZY